Skarb

Trzysta. Trzysta jeden, dwa, trzy… – liczył wpatrując się w trzymany na rękach Skarb.
Skarb. Tak nazywał ten dziwny przedmiot, który zabierał ze sobą na te swoje słynne eskapady. Wyprawy po rzadkie okazy roślin, przyrodnicze osobliwości, cuda natury. Ach, potrafił opowiadać o nich całymi godzinami. I o tym jakie wtedy było słońce, jakie światłocienie i o tych jego przeżyciach.
A teraz szedł i liczył, liczył, liczył. Swoje własne kroki, swoje własne myśli. A przy tym wypowiadał słowa, prawdziwe mądrości, nad którymi myślał całymi godzinami w gabinecie wyposażonym w bibliotekę dzieł poważnych, spośród których wychylały głowę białe kruki kłaniając się nisko, najniżej swemu panu – czytelnikowi, badaczowi, uczonemu. I cisza. Tak, koniecznie musiała panować wtedy w domu cisza absolutna, by nie przeszkodzić natchnieniom w ich ariach, a słowom w ich stawaniu się, a dziełom w ich narodzinach.

W tym czasie ciszy – godzinach wypraw i badań i lektur w ustroniu gabinetu – ja, żona szanowanego badacza i uznanego naukowca – połykałam swój smutek. W tej Ciszy Absolutnej. W tej niewidzialności, w której byłam pogrążona od trzynastu lat. By ten chłopiec i ten drugi i ta dziewczynka w beżowej sukieneczce nie czuły, nie widziały, nie musiały i one pić tego gorzkiego napoju bezmiłości. Nasze dzieci.

Poczucie bezmiłości – wiesz co to jest? Poczyna się w mroku, jakby mimochodem, gdy nikt, kogo ono dotyczy, nie domyśla się nawet jego istnienia. Nie przeczuwa, że oto w glebie człowieczego wnętrza kiełkuje ziarno goryczy, które wypuszcza potem pędy, a te potrafią rozrosnąć się po całej przestrzeni i obrosnąć te wszystkie zakątki światów, po którym się poruszamy.

Ja – żona szanowanego badacza i uznanego naukowca – nie mogłam już dłużej, bo zaczęłam tonąć w morzu smutku. I cała byłam splątana pędami tej dzikiej rośliny, która zarastała mnie od wewnątrz i powoli oplatała serca najdroższych mi istnień, które poczęłam jeszcze w czasie naszego wspólnego życia.

„(…) teraz zaś powtarzam i proszę usilnie, aby waszym myślom nigdy nie zabrakło odwagi; a wtedy Pan sprawi swą łaską, że nie braknie odwagi waszym czynom”.

(święta Teresa od Jezusa, Rozważania o Pieśni nad Pieśniami, w przekładzie Marty Szafrańskiej-Brandt, Kraków 2017, s. 49)

Stanęłam na rozdrożu: mogłam utopić się w zalewających mnie falach rozpaczy lub wybrać drogę, która pozornie prowadziła do początku: do serca naszego serca.

I powiesz mi teraz, że jestem jak te biedne, upokorzone, nie-walczące kobiety, które próbują wciąż na nowo łatać stare szmaty. I wyniszczają same siebie w imię jakiejś tam miłości i jakiejś tam przeszłości, której już dawno nie ma. A wszystko dla tego mężczyzny, który je zostawił, zniszczył i zapadł się w siebie zasiadając na tronie własnego „ja”.

Ale nie wiesz co się stało.

Minęły trzy kolejne lata. Tak, trzy lata wędrówki do miejsca, które ostatecznie wcale nie okazało się powrotem. Wybierając ścieżkę do Początku, rzeczywiście, musiałam wyciąć wszystkie pędy, które rozrosły się we mnie jak dzika winorośl. Po drodze potykałam się o niewypowiedziane słowa, o nie dokonane czyny, gesty dobroci i bliskości, które zarchiwizowała pamięć mojego serca, ale których nigdy nie wykonałam, bo gorzki napar uprzedzenia zalał mnie od środka.

I wiesz?
To ja po raz pierwszy zamknęłam drzwi do gabinetu mojego uczonego męża. To ja – z powodu braku dobrej woli – zrezygnowałam z czułości i troski o człowieka, który z czasem zaczął obumierać – podobnie jak te rośliny, które zbierał na zboczach stromych gór. Umierał od środka, tak po męsku, mimowolnie, nie walcząc. Ukrywając się tylko przed lodowatym wichrem mojej obecności.

Pierwszy raz od trzynastu lat to ja pierwsza znowu otworzyłam drzwi. Zobaczyłam przed sobą mężczyznę, który na kolanach trzymał swój Skarb: zamknięte we wnętrzu Róży duchownej błagalne słowa, pożółkłe już, zalane łzami, ubrudzone bezradnością. Wypowiadane ustami mężczyzny, który nie wiedział, nie potrafił, ale bardzo pragnął. Słowa wypowiadane codziennie. Nieumiejętnie, w ciszy milczenia, ale bezustannie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobne wpisy