Dozorca

Czas płynie, czas biegnie, czas jest nieubłagany. A ja, jak głupiec biegnę za nim. Jestem bezlitosny. Dla mojego ciała. Dla siebie samego z całym tym człowieczym majdanem. Krwiobiegiem, mięsem, sercem, odczuwaniem, widzeniem i tak dalej. Przyzwyczaiłem się do bezdechów i oswoiłem z bezsilnością. Jest już późno. Za późno?

            Biegnę. Potykam się o swoje ciało. Kładę się na chwilę, aż chropowata powierzchnia sofy zaczyna mnie drażnić. Znowu biegnę. I ponownie potykam się o swoje ciało. Upadam i kaleczę rękę o jakieś żelastwo leżące w piachu. To klucz.

            Znalazłem klucz. Nie wiem jakie otwiera drzwi. Są miliardy drzwi na świecie. Widzę oczyma wyobraźni kształty i barwy drzwi metalowych, drewnianych, w stylu miejskim, rustykalnym, nijakim też. Które to drzwi? Próbuję ten klucz. Gdy biegnę zatrzymuję się na moment, by zmierzyć się z tymi i tamtymi drzwiami. Ale nie pasuje. Nie otworzyłem żadnych drzwi. Nie znalazłem.

            Minęły lata. Czas mnie sparaliżował. Nie mogę już biegać.

            Za to znalazłem drzwi, które otworzyłem kluczem podniesionym z ziemi niegdyś, podczas tamtego bezlitosnego maratonu. Teraz, gdy siedzę w fotelu, unieruchomiony czasem, jestem w domu. We wnętrzu, do którego prowadziły drzwi otworzone przez metalowy klucz. Przebywam chyba w przedsionku raju. Moim domem jest tęsknota. Za Miłością, której pocałunek musnął mnie zaraz po otwarciu drzwi. Jeszcze tylko chwila i zaraz przekroczę próg.

Teraz, jeszcze przez moment, przez chwilę zaledwie jestem dozorcą. Nie pilnuję domu, w którym mieszkam. Strzegę natomiast tych, którzy biegną. By upadli, znaleźli klucz, a potem trafili pod mój dach.


„Pielgrzymka – ta prawdziwa, o której chcę mówić – jest święta. Rozpoczęła się w sercach ludzi, kiedy zamknęły się bramy Edenu. Wówczas człowiek wyruszył na poszukiwanie klucza. Wiedział, że klucz istnieje (…).
            To dzięki wierze człowiek decyduje się wyruszyć na pielgrzymkę w poszukiwaniu Boga. Tam, gdzie jest wiara, tam jest zawsze nadzieja. A gdzie jest nadzieja, tam jest miłość. W miarę jak Adam wędruje poprzez stulecia, wiara i miłość napełniają człowieka nadzieją, że gdzieś, w jakimś miejscu, klucz do raju będzie mu znowu dany. Pielgrzymka człowieka opisana w Piśmie Świętym i innych świętych księgach była związana z poszukiwaniem Absolutu, poszukiwaniem klucza, który otworzyłby drzwi do jedności z Absolutem”.
 
(Catherine de Hueck Doherty, Wezwanie do pielgrzymki serca, tłumaczyła s. Emanuela od Niepokalanego Serca Maryi, Kraków 2010, s. 14-15)

            Każdy upadek może stać się błogosławieństwem. Gdy ciało zatrzymuje się nagle, a wzrok z konieczności wypatruje ratunku, zmienia się perspektywa. Najpierw czuje się ból, jakiś rodzaj dyskomfortu. Potem dostrzega się to i owo leżące w okolicy ciała. Zauważa się, że tuż obok, na wyciągnięcie ręki, leży klucz. Pewnego dnia otworzy on drzwi do takiego fragmentu historii, który bez tego upadku nigdy by nie zaistniał.

Gdy tak się wodzi wzrokiem po ziemi, gdy strząśnie się już pierwsze wrażenia, można się położyć. Na plecach. I wtedy odkrywa się fragment przyszłości. Dostrzega się rozgwieżdżoną nadzieję, która potwierdza, że Tam, w górze jest prawdziwy Dom. Że Tam, a w zasadzie tutaj, wokół, tylko w innym wymiarze, rosną kwiaty wydające osobliwe dźwięki, gdy spada na nie poranna rosa. Słyszy się muzykę ruchomych traw i śpiew wód płynących zewsząd. Czuje się zapachy potraw, o jakich nawet się nie śniło. Widzi się niewidzialne postaci, których słodkie spojrzenia obiecują… Raj.

            Jedno jest pewne. To wszystko zaczyna się tutaj. W łonie tej rzeczywistości. Warto wyostrzyć zmysły. Uważnie słuchać, wnikliwie patrzeć, gorąco pragnąć.

„(…) I  niesiesz klucz

 Do mieszkań zbawionych,

 Milczący posłańcze

 Nieskończonych tajemnic (…)”.

 Novalis, Hymny do nocy, fragment, przeł. Andrzej Lam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobne wpisy