Historia jednego życia
La Rochelle, le 6 février 2019
Jedyny,
Minęły miesiące samotności.
Bez Twoich słów, bez rozrzuconych po całym domu fragmentów Ciebie. Już ich nie ma: okularów śpiących na kartkach zapisanych Twoimi myślami, granatowego swetra w białe prążki, kubka w niebieskie kwadraty, które nazywałeś chmurami. Buteleczek i szafirowego koca. Piętrzących się na drewnianym biurku notesów w szarych okładkach. Świecy, którą zapalałeś, gdy przychodziłam, by posłuchać Ciebie przy Tobie u Ciebie…
Już mnie nie ma.
Nigdy nie będzie takiej, jaka byłam. Patrzę na motyle, o których pisałeś w swojej ostatniej książce. I widzę jak wzlatują w niebo przypominając mi o Twoich pracowitych, rozpisanych dłoniach.
Pamiętasz zdanie, które zapisałeś w ostatnim notesie?
„Gdy dostajesz w swoje dłonie dar, nie uznaj go za zbyt ubogi, bo Dawca może ci go odebrać. I wrócisz skąd przyszedłeś – złamany, bezradny”.
A Ty chciałeś wspinać się po drabinie swoich darów, aż do końca.
Taki byłeś: wdzięczny za wszystko, zawsze.
Tego mnie nauczyłeś: WDZIĘCZNOŚCI. I tego, by to, co jest TERAZ uznawać za skarb bezcenny, najdroższy. Nie gardzić żadną sekundą. Kochać to, co trwa. Wysilać się bez względu na nastrój i okoliczności, bo – tak mówiłeś – „nigdy nie wiadomo, w którym momencie wydarzy się ten niewidzialny cud, który zaważy o dalszym ciągu naszej Historii…”.
Dziękuję Najdroższy. Twoja M.