W pałacu mojej duszy
Zostałam zaproszona. Założyłam szeleszczącą bielą sukienkę, błyszczące buciki, rękawiczki pachnące atłasem. Wpięłam we włosy różę.
Zostałam zaproszona. Sto krain zwiedziłam. Straciłam czas, bezcenny czas.
Zostałam zaproszona. Do pałacu swojej duszy.
Gdy otworzyła się brama, zobaczyłam litery rzeźbione w kwiatach:
PRZYJDŹ
Na krępej, zdrowej ziemi przeczytałam:
BEZ LĘKU
Zalały mnie słodkie, pachnące słowa:
MIŁOŚĆ CZEKA
Miłość czeka. W pałacu mojej duszy.
Widziałam obraz. Na wernisażu. Wisiał dyskretnie przytulony do białej ściany. Przedstawiał mężczyznę. Adama, nad którym pochylił się On. Mnie, nad którą pochylił się On. Tak samo jak Adam pływałam w niebieskich morzach swoich wyobrażeń. Tych światów niezliczonych i dróg, które zlały się wreszcie w jeden Ocean. A On, Ten który stał na powierzchni wód pochylił się nade mną. Machałam nogami w próżni własnej próżności. On tylko wyciągnął rękę. Jeszcze nie widzę Jego twarzy. Twarz pozostała poza ramą. Być może Adam już ją dostrzegł.
Wszystko działo się w ciszy. W pałacu mojej duszy.